Nagroda

Przyznawana raz do roku
nagroda im. prezydenta Lecha Kaczyńskiego

Kongres „Polska Wielki Projekt” przyznaje co roku
Nagrodę im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego
. Nad wyborem
kandydata do Nagrody obraduje kapituła, powołana pod honorowym
patronatem śp. Jadwigi Kaczyńskiej w roku 2010.

W skład kapituły wchodzą:

Andrzej Gwiazda

Założyciel Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża, uczestnik strajku w sierpniu 1980 w Stoczni Gdańskiej, współtwórca NSZZ „Solidarność”.

Zdzisław Krasnodębski

Przewodniczący kapituły, wykładowca socjologii teoretycznej i filozofii społecznej na Uniwersytecie Warszawskim, profesor Uniwersytetu w Bremie.

Zuzanna Kurtyka

Lekarz pulmonolog, fundatorka fundacji Znaki pamięci im. Janusza Kurtyki, prezesa IPN, prezes Stowarzyszenia Rodzin Katyń 2010, wice-prezes Komitetu Budowy Pomnika Ofiar Tragedii Narodowej 10 kwietnia 2010 r.

Jarosław Marek Rymkiewicz

Poeta, eseista, dramaturg, krytyk literacki i profesor nauk humanistycznych. Wszedł w skład kapituły jako laureat Nagrody w 2016 roku.

Bogusław Nizieński

Prawnik, sędzia Sądu Najwyższego, w latach 1998-2005 Rzecznik Interesu Publicznego.

Jerzy Kalina

Rzeźbiarz, twórca scenografii teatralnych i filmowych. Otrzymał nagrodę „Solidarności” za oprawę plastyczną pogrzebu ks. Popiełuszki.

Lech Majewski

Reżyser filmowy, twórca wielu instalacji artystycznych w kraju i zagranicą, pisarz i poeta, autor nagradzanego na całym świecie wybitnego obrazu filmowego „Młyn i krzyż”, malarskiej rozmowy z Peterem Breughlem. Wszedł w skład kapituły jako laureat Nagrody w 2012 roku.

Joanna Wnuk-Nazarowa

Dyrygent i kompozytor, minister kultury i sztuki w rządzie Jerzego Buzka, dyrektor Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach.

Maryna Miklaszewska

sekretarz kapituły

Dziennikarka, pisarka.

Michał Lorenc

Kompozytor muzyki filmowej. Kawaler Orderu Orła Białego. Wszedł w skład kapituły jako laureat Nagrody w 2015 roku.

Do 2019 roku członkiem kapituły był śp. Jan Olszewski, adwokat, działacz opozycji demokratycznej i obrońca w procesach politycznych w okresie PRL, premier Polski w latach 1991–1992, doradca prezydenta L. Kaczyńskiego.

Wojciech Kilar

Członkiem kapituły w latach 2011 – 2013 był śp. Wojciech Kilar, kompozytor, twórca muzyki poważnej, w tym utworów sakralnych [Missa pro pace] oraz muzyki filmowej. Wszedł w skład kapituły jako laureat Nagrody w 2011 roku.

Do roku 2012 członkiem kapituły był śp. Janusz Krasiński, prozaik, dramatopisarz i reportażysta. Był autorem licznych słuchowisk radiowych i adaptacji teatralnych oraz twórcą scenariuszy filmowych.

KILKA SŁÓW O SZTUCE

[na przykładzie twórczości Jerzego Kaliny, laureata Nagrody 2013]

Jak pisać o artyście w świecie pozbawionym już właściwego opisu tego zjawiska, jakim jest, czy raczej bywa artysta? W świecie z zatartymi kryteriami piękna i brzydoty, świecie schyłkowym, wstrząsanym tożsamościowym kryzysem? Czy w ogóle taki świat, zdominowany przez naśladownictwo i wielbiący naśladowców, potrafi odróżnić artystę od hochsztaplera, prawdziwego twórcę od tysiąca podobnych mu klonów, którzy mają wszystko, co ma tamten, z wyjątkiem jednego niemal nie dostrzegalnego drobiazgu – pierwiastka duchowego?

Ten tak trudny do zdefiniowania element, bez którego nie istnieje prawdziwa sztuka, ze swoją tajemniczą mocą przezwyciężania śmierci, powinien być decydującym kryterium nadawania każdemu artyście tego miana i każdemu dziełu rangi dzieła sztuki. Takie też kryterium zostało przyjęte przy decyzji o kandydatach do Nagrody im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

W „Księdze przyjaciół” austriackiego pisarza i myśliciela Hugo von Hofmannsthala, bohater jednego z opowiadań tak opisuje swoje odczucia: „Pod jednym z drzew orzechowych ujrzałem do połowy napełnioną polewaczkę, którą tam zostawił pomocnik ogrodnika, a owa polewaczka i woda w niej, ciemna od cienia rzucanego przez drzewo, i chrząszcz wodny, co od jednej jej ścianki ku drugiej płynął po jej mrocznym lustrze, całe to zbiorowisko rzeczy znikomych, z taką siłą ukazało mi obecność nieskończoności, że od stóp do głowy wstrząsnął mną dreszcz […]”.

Zbiorowisko rzeczy znikomych, które ukazują obecność nieskończoności to esencja sztuki Jerzego Kaliny, laureata tegorocznej nagrody. Kiedy wydobywam z pamięci dawne akcje artysty [był wszak pierwszym w Polsce „akcjonerem” i performerem], kiedy patrzę na utrwalone na zdjęciach rekwizyty, używane przez niego od lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku, kiedy zaczynał swoją działalność, po dzień dzisiejszy, odbieram to podobnie. Tworzywem Jerzego Kaliny w jego fascynującej i różnorodnej przestrzeni sztuki są takie właśnie „rzeczy znikome”: kawałki blach, płachty aluminiowej folii, tkaniny, żarówki, dywany, powrozy, miednice, prasowana słoma z kombajnów zbożowych, trawa kładziona na asfalcie, piasek, lód, ogień, ziemia, woda, drewno, przedmioty przypadkowe, znalezione, uszkodzone, elementy roślin i przerdzewiałe kawałki żelaza, dziesiątki zwykłych przedmiotów, które nabywają cech sakralnych i ukazują „obecność nieskończoności”.

Piękność istnienia, która tak wstrząsnęła bohaterem von Hofmannsthala, autor starał się przekazać z nutą nostalgii, bo choć zmarł przed wybuchem II wojny światowej, już wtedy miał świadomość wyczerpywania się tej mocy, z jaką ukazywali ją artyści dawnych, szczęśliwych pokoleń. Ta piękność istnienia przed nami – pokoleniem słabeuszy – jest już całkiem ukryta. Na wagę złota stają się więc nieliczni ludzie, którzy próbują ją nam przekazać w sztuce. Jerzy Kalina jest takim artystą. Kiedy opis jego instalacji zacząć od słów: „Przed Zamkiem Królewskim w Warszawie staną czterdzieści dwie miednice” – zestawienie owo szokuje kontrastem między wielkim a małym, między wzniosłym a przyziemnym, zwyczajnym. Kalina sakralizuje miednice niejako podwójnie: raz przypominając ich rangę w życiu człowieka [„Byliśmy w nich zanurzani, kiedy przychodziliśmy na świat, wielu korzystało z nich podczas codziennych kąpieli. W takich miednicach prało się ubrania, w nich myło się rannych, przepierało ich pokrwawione bandaże”] i drugi raz, kiedy traktuje te miednice jako specyficzne medaliony. Nie za szkłem, lecz spod grubej warstwy lodu prześwitują ku nam twarze, jakże niepodobne do naszych. Do instalacji zatytułowanej „Żadnych marzeń” Jerzy Kalina wybrał ze zbiorów Muzeum Niepodległości dawne portrety powstańców styczniowych. Przyjrzycie się tym twarzom – zdaje się mówić artysta. Patrzymy więc, zauważamy ich niezwykłą urodę, malującą się na tych obliczach inteligencję, dumę i charakter i widzimy tę bolesną różnicę między nimi a nami samymi. Skąd się bierze? Może zbyt długo unosi się nad Polakami ten nakaz czy raczej zakaz: „Point de reveries, messieurs”. Wypowiedziany przez cara Aleksandra II po upadku Powstania Styczniowego, wisi nad nami niczym klątwa, nieustannie nadając naszemu pragnieniu dotarcia do prawdy i nadania sensu życiu status mrzonki i złudzeń. Właściwie ten zakaz odnosi się do całej sfery sztuki, czy nawet kultury, gdyż sensu w życiu szukamy przez spotkania z dziełami sztuki, które, jeśli są prawdziwe, właśnie po to powstały.

Kim bylibyśmy bez postaci króla Leara czy Hamleta, świętych Giotta, łanów zboża i krzesła Van Gogha, bez piękna i dumy z naszych przodków, utrwalonych np. w Polonezie Szopena czy Polonezie Wojciecha Kilara [był pierwszym laureatem Nagrody im. Lecha Kaczyńskiego], kim bez obrazów Breughla i bez wstrząsającej interpretacji jednego z jego obrazów w filmie „Młyn i krzyż” Lecha Majewskiego [ubiegłoroczny laureat Nagrody]? Nie mają jednak łatwo współcześni artyści, których dzieła przenoszą pamięć o ludziach, mogących być dla nas wzorem, o sytuacjach i historiach, które pomagają nam zrozumieć, co dzieje się wokół nas. Mówią, jak powinniśmy się zachować w sytuacjach wymagających męstwa, poczucia honoru czy współczucia dla bliźniego, mówią o pięknie świata ożywionego i nieożywionego, bez utrwalenia którego bylibyśmy w pewnym sensie ślepcami. Artyści nie mają łatwo, bo ciągle słychać to „Point des reveries, panowie, zapomnijcie o marzeniu, poddajcie się”… Choć było to adresowane do Polaków, to „poddaje” się niejako cały świat. Właśnie we współczesnej sztuce widać to najwyraźniej, jakby sztuka, chcąc zawsze być w awangardzie a nie mogąc powstrzymać rozpadu dotychczasowych systemów wartości, postanowiła przyspieszyć ten proces.

Ale co to są wartości? Najprościej rzecz ujmując, wartością, czy może jedyną rzeczą, która zasługuje na to miano, jest przezwyciężanie śmierci. Na tym zostały ufundowane wszystkie religie, a chrześcijaństwo wyraziło to najpełniej.

Co sztuce, która to odrzuca, pozostaje w zamian? Na co zezwala jej współczesny świat, a zatem i państwowy mecenat [jedyny, od kiedy Kościół zrzekł się tej roli], usiłujący w nieudolny sposób rozeznać się w światowych trendach i obowiązujących we współczesnej sztuce politycznych i obyczajowych modach? Zezwala jej oczywiście na przywilej wolności twórczej wypowiedzi, ale tylko w obrębie tego, co współczesny świat za wolność uznaje. O dziwo wolność, ten niezbędny składnik, rzec by można, sól potrawy, jaką jest dzieło artystyczne, potraktowana instrumentalnie, okazuje się być elementem najbardziej zideologizowanym. Współcześni ideolodzy widzą rzeczywistość jako grę, której reguły sami ustanawiają. W systemie zamkniętym, którym staje się rzeczywistość, gra jako taka nie podlega już ocenie. Podobnie system zamknięty czy też gra, w której funkcjonuje sztuka współczesna staje się systemem kiczu, który jest fałszywą emocją, przeciwieństwem prawdziwego uczucia i fałszywe emocje budzi. Tak więc sztuka współczesna w swojej większości jest kiczowata, podobnie jak kiczowaci są rządzący światem zakłamani politycy i zbiurokratyzowana elita.

Współczesny kicz awangardowy nie musi się już podobać odbiorcom, jak czynił to kicz w dobie np. romantyzmu. Odzwierciedla ducha epoki, odbitego w krzywym lustrze naśladownictwa, jest więc systemem naśladowczym. W ten sposób dawny sentymentalny kicz zostaje zastąpiony kiczem współczesnym, polegającym na bulwersowaniu obscenicznością i tanich prowokacjach, mających wstrząsać współczesną odmianą mieszczaństwa.

Tak więc kicz przeparadował przez wszystkie epoki aż do dzisiaj, gdzie również żywi się epatującą odbiorców transgresją i okrucieństwem [różnego rodzaju eksperymenty z ciałem ludzkim] a współczesny artysta kolekcjonuje niejako martwe przedmioty, obrazki czy nuty, które są celem samym w sobie. Sceny z filmów Majewskiego jednak nie są tylko cyfrowym zapisem, dźwięki przeniesione z muzycznej wyobraźni Kilara do naszych uszu nie brzmią w nich jak szum nieczułego, bezdusznego kosmosu, przedmioty Kaliny są pełne utajonego życia, gdyż wszystko to jest dla tych artystów jak gdyby symbolem nieskończoności, nieskończonego celu.

Autor: Maryna Miklaszewska
Tekst ukazał się w piśmie „ArtTak”